Fot.Zamek w Mikulov, Czechy.
Popularność pozwów zbiorowych, wywodzących się z amerykańskiej procedury znane jako „action class” w Polsce miała wielu zwolenników i wzbudzała nadzieję setek uczestników na szybki i tani proces.Podstawą prawną tej procedury jest ustawa z dnia 17 grudnia 2009 r. o dochodzeniu roszczeń w postępowaniu grupowym.Stanowi ona, iż warunkiem tzw. pozwu grupowego, bo taka jest legalna nazwa tej procedury jest wystąpienie co najmniej 10 osób, których dochodzone roszczenia są jednego rodzaju oraz oparte są na tej samej lub takiej samej podstawie faktycznej. Ustawa ma zastosowanie w sprawach o roszczenia z tytułu odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny, z tytułu czynów niedozwolonych, z tytułu odpowiedzialności za niewykonanie lub nienależyte wykonanie zobowiązania umownego lub z tytułu bezpodstawnego wzbogacenia, a w odniesieniu do roszczeń o ochronę konsumentów także w innych sprawach.Wydawałoby się więc, że ta procedura idealnie nadaje się do pozwania banku przez frankowiczów. Niestety ani nie było tanio, a tym bardziej szybko.Dwa słynne pozwy zbiorowe przeciwko mBank S.A. sygn. akt I C 519/16, (około 1725 uczestników) oraz Millennium S.A., ten pierwszy w Łodzi, drugi w Warszawie, początkowo utknęły w martwym punkcie w zderzeniu z kruczkami prawnymi. Ostatecznie po trwającym już 8 lat procesach udało się ostatecznie wydać sądom wyroki, ale są one niekorzystne dla grupowiczów. W czym zatem upatrywać porażki? Wydaje się, że akurat w tym przypadku nie zawiniła procedura jako taka, a pogląd konkretnego sędziego do którego akurat te sprawy trafiły. Sędziowie Barański z Łodzi oraz Kuryłło z Warszawy jak wynika z wyroków dostępnych w publikatorach oraz z własnych doświadczeń nie przyjmują jakiejkolwiek argumentacji w zakresie abuzywności postanowień umów kredytowych oraz uważają, iż umowy mogą być nadal wykonywane. Argumentacja przytaczana przez tych orzeczników w uzasadnieniach wyroków jest płytka i pozostaje w sprzeczności z ugruntowanym orzecznictwem TSUE, SN oraz sądów powszechnych, szczególnie w tym wypadków SA w Łodzi i Warszawie. Wyroki tych sędziów w sądach apelacyjnych są zmieniane a prezentowana argumentacja miażdży wręcz motywy sądu I instancji, mimo to sędziowie, opacznie pojmujący swą niezależność nadal jej nie przyjmują. Pozostaje więc oczekiwać na wyroki sądów apelacyjnych. Niemniej jednak zdecydowanie szybciej procedowane są pozwy indywidualne i jest ich zdecydowana większość.