Czasem (a właściwie niestety to nawet dość często) ktoś zadaje mi pytanie, czy może mam schimmel (szablon, wzór) konkretnej umowy (to może być np. umowa najmu lokalu użytkowego albo umowa o roboty budowlane). Zupełnie szczerze odpowiadam, że nie mam. Zapada wymowne milczenie, a później pojawia się pytanie – a co, nie specjalizujesz się? No właśnie, że się specjalizuję i dlatego nie mam. Już wyjaśniam w czym rzecz.
Komu potrzebny jest wzór? Najczęściej pewnie komuś, kto nie wie o temacie zbyt wiele. Ja “coś tam” jednak wiem, dlatego od wzoru wolę (porządne) założenia do umowy. Bo wzór to najczęściej tylko kalka niektórych przepisów regulujących dany stosunek prawny (np. najem) plus kilka, zazwyczaj mało istotnych zapisów. Dla przykładu, jaki walor ma postanowienie, że “w sprawach nieuregulowanych niniejszą umową zastosowanie będą miały przepisy kodeksu cywilnego”? Jakiś tam pewnie ma. Przecież wprost odsyła klienta do konkretnej ustawy (kodeks cywilny), a tam klient może sobie poczytać.
Oczywiście, nic w tym złego, tylko czy o to klientowi chodzi (żeby sobie kodeks poczytać)? A może klient wolałby, żeby nie odsyłać go do kodeksów i innych ustaw, ale wprost do konkretnych norm prawnych? Są przecież np. przepisy, których wcale nie chcemy i nie musimy stosować (ius dispositivum), no ale to trzeba wiedzieć i o tym trzeba zdecydować już w treści umowy. Ustawowa regulacja to tylko pewne ramy stosunku prawnego, a to jaką wypełnimy je treścią to już inna sprawa. I o tą treść, którą ja (pracując z klientami) określam jako “założenia do umowy” właśnie tu chodzi. Czyli w praktyce – pytam, co klient chce osiągnąć, czego się obawia, na co może, a na co nie może się zgodzić, czy chciałby się przed czymś zabezpieczyć itd.
Pomocne są proste pytania. Kto? Czyli – strony umowy, ale też inne osoby lub podmioty, które będą (lub będą mogły) realizować jakieś czynności. Co? Tu – przede wszystkim – przedmiot umowy. Następnie pozostałe prawa i obowiązki stron. Korzyści i co niemniej ważne – ryzyka. Gdzie? Wszystkie miejsca istotne w procesie realizacji umowy. Miejsce spełniania świadczeń. Miejsca realizacji innych obowiązków. Ale też np. miejsce określające właściwość Sądu w przypadku sporu, którego nie uda się rozwiązać polubownie. Kiedy? Jak długo? To oczywiście wszystkie terminy, okresy itp. A więc, data zawarcia umowy, okres jej obowiązywania, daty oczekiwanej realizacji różnych obowiązków, itd. Ile? To np. wszystkie kwestie finansowe – wynagrodzenie, odszkodowanie, kary. Jak? W jaki sposób? Na to pytanie mogą odpowiadać jednostki redakcyjne (paragrafy, punkty itp.) dotyczące różnych zagadnień. Będą to np. kwestie dotyczące formy prawnej konkretnych czynności (w formie dokumentowej lub pisemnej), ale też okresu czasu na realizację konkretnych obowiązków (np. niezwłocznie), no i oczywiście oczekiwanych sposobów realizacji umownych obowiązków. Dlaczego? Tu mogą znaleźć się zapisy wyjaśniające np. dlaczego strony będą uprawnione do rozwiązania umowy albo dlaczego jedna ze stron będzie uprawniona do naliczania i egzekwowania kar. Jak łatwo zauważyć, praktycznie większość zapisów takiego projektu umowy będzie odpowiadała na więcej niż jedno pytanie.
Czy taki projekt będzie można już uznać za wystarczająco dobry? Z całą pewnością nie, chociażby tylko dlatego, że nie będzie uwzględniał wielu kwestii prawnych, będzie to jednak z pewnością niezły materiał do dalszej pracy (z udziałem doświadczonego prawnika).
Co warto zapamiętać? Przede wszystkim to, że najczęściej „prosta” umowa (albo umowa, której nie przygotował prawnik z odpowiednim doświadczeniem) nie tylko nie zabezpieczy naszych interesów, ale wprost będzie źródłem problemów. Projekt umowy powinien opracować radca prawny lub adwokat, a wcześniej warto opracować porządne założenia do umowy, korzystając np. z ww. pytań (kto, co, gdzie, kiedy itd.). Pamiętaj, że nie musisz „kupować umowy w worku”, masz prawo do zadawania pytań. Jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś więcej, napisz do mnie lub zadzwoń.